Kultura herbaty

Wstajesz, w biegu narzucasz na siebie warstwy ubrań, pędem do kuchni. Nie masz czasu na śniadanie. Za chwilę wychodzisz do pracy. Masz ochotę na kawę. Niech to! Znowu zapomniałeś kupić małej, mielonej. Przecierając oczy, jedną dłonią po omacku próbujesz zlokalizować szafkę. Jest. Rzucasz okiem na różnobarwne pudełka piętrzące się, niczym konstrukcja zbudowana z klocków. Gdzieś na górze, majaczy opakowanie. Na nim soczysta malina, potraktowana uprzejmie programem, do obróbki graficznej. Czajnik zaczyna wydawać dźwięk. Wyjmujesz z szafki nad zlewem byle jaki kubek. Tym razem widnieje na nim napis „kubek informatyka”. Ale ty przecież nie masz czasu. Niedbale wrzucasz torebkę z herbatą malinową. Zalewasz wrzątkiem. Ups! Właśnie poparzyłeś sobie język. Trudno, dopijesz jak wrócisz. Klucze są, dokumenty też. Jeszcze tylko buty i płaszcz. A i parasol bo przecież może padać. Zamykasz za sobą drzwi. Herbata stygnie...

Na chwilę nawet nie przychodzi do głowy myśl, że gdzieś tam, w odległym zakątku świata istnieją miejsca, w których picie herbaty to rytuał, pasja, wydarzenie łączące pokolenia, doznanie niemal mistyczne, kontemplacja delikatnych liści herbaty, parzonych w wyjątkowy sposób, w specjalnie do tego przeznaczonym naczyniu. Napar ten przyjemnie pieści nozdrza, koi swym zapachem roznosząc swój ciepły, słodki zapach, tak jakby pragnął usidlić, uwieść, wpędzić w słodkie zapomnienie.

Chiny – herbaciana stolica

To zjawisko jest określane jednym, jakże suchym i pozbawionym polotu terminem – kultura herbaty. Te słowa zawierają w sobie coś więcej, niż tylko parzenie herbaty w określony sposób. Wiedzą o tym Chińczycy, których to uważa się za mistrzów w parzeniu. Nie jest to dziełem przypadku To właśnie w Chinach historia herbaty ma swój początek. To w Chinach odkryto krzew herbaciany, tam dostrzeżono jak niesamowite, oczyszczające i lecznicze właściwości posiada odpowiednio parzony napar z liści herbaty. Przełom nastąpił w VIII wieku, za sprawą Lu Wu, któremu to przypisuje się autorstwo „Świętej Księgi Herbaty” - Cha Quing. Księga ta, stała się niejako podwaliną tego, co dziś nazywamy „sztuką picia herbaty”. W swej księdze, Lu Wu sporządził obszerny opis krzewu herbacianego. Jego dzieło zawiera także szczegóły dotyczące uprawy, selekcji herbacianych liści, a nawet akcesoriów służących do przyrządzania oraz spożywania naparu z herbaty. To stąd, dowiadujemy się również że w Chinach picie herbaty stanowi przedmiot kultu, jest kontemplacją piękna, ceremonią łączącą wiele pokoleń rodów. Po upływie setek lat, w Chinach kultura herbaty jest wciąż wysoko rozwinięta. Znamienne są rozliczne święta herbaty, jak i kosztowanie tego napoju podczas tradycyjnych, chińskich zaślubin. Chiny nie są oczywiście odosobnione w swym uwielbieniu do krzewu herbacianego. Kultura herbaty wykształciła się znacznie w kraju kwitnącej wiśni, w kraju bogów Amaterasu i Susanoo – Japonii. Wykształciła się ona do tego stopnia, iż od setek lat odbywa się tam, ceremonia picia herbaty, zwana chanoyu, co tłumaczyć można jako „drogę herbaty”. Ceremonia ta, odbywa się w ogrodzie, w małym i ciasnym pawilonie, w atmosferze pełnej spokoju, ciszy i skupienia, tworząc mistyczną, nieomal przesiąkniętą tajemnicą przestrzeń. W trakcie tego wydarzenia, herbata parzona jest w naczyniu zwanym cha-gama. Ściśle, wręcz rygorystycznie przestrzegana jest ilość sproszkowanej herbaty. Na każdą osobę, biorącą udział w ceremonii przypadają bowiem jej trzy łyżeczki. Spożywanie naparu odbywa się w niezwykłym skupieniu, gdzieś po pięknym ogrodzie niosą się strzępy cichych, przytłumionych rozmów. Ma miejsce wydarzenie magiczne, wyjątkowe, gospodarz ceremonii kłaniając się, raz po raz serdecznie dziękuje swoim gościom za przybycie. Tylko rozmowy zdają się nie milknąć jeszcze przez dłuższą chwilę.

Reszta świata

Azja niewątpliwie osiągnęła pewnego rodzaju mistrzostwo w czynieniu picia herbaty sztuką. Lecz nie jest to jedyny zakątek na Ziemi, w którym zaobserwować możemy liczne sposoby celebrowania chwil, w których podniebienie raczy esencja herbaty ze starannie wyselekcjonowanych liści. Któż z nas nie słyszał o zwyczaju picia herbaty w dziewiętnastowiecznej Anglii? Zwyczaj ten przetrwał na Wyspach aż do dzisiaj, choć praktykowany jest w nieco innej formie. W Wielkiej Brytanii swój początek tradycja herbaciana ma w XVIII wieku. Tam jednak, w odróżnieniu od krajów azjatyckich najczęściej spożywana była i jest czarna herbata Earl Grey z dodatkiem odrobiny mleka. Herbata jest tu spożywana o określonych porach dnia, począwszy od śniadania. Napar pije się także w porze lunchu, a także o godzinie siedemnastej po południu. Jest to tak zwana godzina „five o'clock”. W błędzie jest ten, kto myśli że w Anglii to, w czym herbatę się piję nie ma większego znaczenia.

Herbata jest tutaj parzona w imbrykach, podawana w drobnych filiżankach z delikatnej, eleganckiej porcelany, zdobionej kwiatowym motywem. Ma być wytwornie i nonszalancko. Podczas „tea time” zaleca się również skosztowania wszelakich słodkości. Herbatniki, ciasteczka, babeczki i domowe wypieki przyjemnie umilają czas spędzony przy filiżance herbaty. Słynne są już anegdoty o szlachetnych, brytyjskich arystokratach, którzy preferują picie herbaty lekko łapiąc za uszko filiżanki, odginając przy tym mały palec, stwarzając tym samym pozory elegancji i elity. Na herbatę w Wielkiej Brytanii nie wolno pod żadnym pozorem dmuchać. Jeśli jest zbyt gorąca, należy poczekać aż ostygnie. W złym tonie jest również podnoszenie filiżanki z herbatą wraz z talerzykiem. Ma on spokojnie spoczywać na stoliku podczas gdy, usta przeżywają rozkosz kosztowania naparu. Ile jest w tym prawdy? Niektórzy twierdzą że to absolutny savoir vivre zachowania się przy stole, niektórzy uważają że sporo rewelacji na ten temat jest mocno przesadzonych i mają na celu ośmieszyć snobistyczną elitę, parodiowaną w sitcomach i sztukach teatralnych. Jak jest naprawdę, należałoby zapytać rodowitego brytyjczyka, najlepiej pochodzącego z tradycyjnej, angielskiej rodziny o długoletnich tradycjach.

Kultura herbaty w Polsce

W Polsce być może herbata, zwłaszcza jej spożywanie, nie jest objęte jakimś szczególnym kultem, lecz w myśl zasady „Polacy nie gęsi...”, u nas także powstają różnorakie wydarzenia, mające na celu wzbudzić w Polakach chęć do picia herbaty. Szukając informacji na ten temat, napotkałam krótką wzmiankę o polsko-czeskim Święcie Herbaty. W dniach 10-11.czerwca 2011 roku jak się okazuje, święto to było obchodzone już po raz trzeci. Festiwal ten organizowany jest przez czeski Instytut Herbaty i odbywa się na Wzgórzu Zamkowym w Cieszynie. Święto Herbaty ma na celu promowanie kultur wielu narodów, nie podaje się na tu alkoholu. Zamiast tego, uczestnicy festiwalu mają okazję skosztować najróżniejszych gatunków herbat. Handlarze herbatą, jak również właściciele herbaciarni mają tu szansę przedstawić szerszemu odbiorcy bogaty wybór herbat i akcesoriów z nią związanych.

Herbatę można lubić, lub nie. Można też ograniczyć jej spożywanie do minimum i upodobać sobie konkretną markę herbat ekspresowych. Można również wyruszyć w egzotyczną podróż udając się do herbaciarni, by skosztować herbat zielonych, czarnych, owocowych, czy też czerwonych. Jednak trzeba przyznać jedno – chyba nie istnieje na świecie drugi taki napój, który tak głęboko zakorzenił się w kulturze wielu krajów. Krajów, gdzie picie herbaty urasta do rangi misterium, gdzie ważne jest to w jaki sposób herbata jest parzona i w czym podawana. Gdzie przy naparze z liści herbacianych zbierają się ludzie po to by, kontemplować, skupić się, zapomnieć o troskach. W krajach, gdzie na cześć herbaty, organizowane są przyjęcia, obchodzone są święta, gdzie człowiek obcuje z naturą w sposób, o jakim nam Europejczykom nawet się nie śniło.